poniedziałek, 10 grudnia 2012

Panie i Dziewczęta, a także Panowie i Chłopcy...

Dzisiaj, w poniedziałek, także sobie trochę po edytowałem w trakcie dnia.
Stwierdzam generalnie, że to co piszę najgorszym nie jest, a skoro ja to stwierdzam to musi tak być, choć do ideału brakuje wiele...
Zdarzają się w tekście fragmenty, przy których sam siebie zaskakuję i pytam: "Ja to napisałem??", ale są fragmenty: "Niech to koń ściśnie to jest do wyrzucenia". Jednak nic nie wyrzucam, nic nie dodaję (no, generalnie).
Korekta tekstu jest śmieszna, czasem bawi, ale także denerwuje, zwłaszcza kiedy mój komputer po wysłużonych 5 czy 6 latach na warcie odszedł (*) i teraz oczekuję nowego sprzętu, a do tego czasu muszę sobie radzić dzieląc się na trzy z moją siostrą oraz mamusią jej komputerem przenośnym (dlatego teraz moje biurko wzbogaciło się o jeden ekran...
Do sedna jednak zmierzając, myślę nad okładką, przeglądam różne książki w poszukiwaniu natchnienia do obróbki technicznej (indeksy, wstęp, strony pod tytułowe, takie szmery, bajery, które sprawią, iż będę zachwycony tym co powstanie).
W końcu wydrukowane zostanie to w 5 egzemplarzach.

Plan: Skończyć wersję Alfa do świąt, czy się uda? Zobaczymy. Jak na razie dobijam do strony 87 z 247 (na dzień dzisiejszy), spokojnie jest to z interlinią 3.0 aż tak dużo to nie napisałem, ale przyznać muszę, że trochę zawiodłem się jak spojrzałem ile stron to 212 w formacie książki drukowanej. 212 to mało...

Nie nazywam i nie chcę nazywać mojej powieści książką, ponieważ nią nie jest, będzie dopiero kiedy ujrzę ją na papierze!
C.

PS.

"- Dziecko. Zbłądziłeś. Widzę to w Twym sercu – jakby mu zależało na jakimś szarym pisarzynie – choć ze mną, jestem gotów z Tobą porozmawiać. Decyzje o Ścieżce pozostawiam wyłącznie Twojemu sumieniu.
Zgodził się.
Co miał do stracenia skoro i tak był uwięziony we własnym umyśle?
Co za dziwny tydzień, pomyślał…
Ruszyli wolno w stronę ołtarza, na którym stał sakrament, obeszli strażników i wylądowali na środku prezbiterium.
- Popatrz teraz tam – wskazał mu ławy – tam na co dzień siedzi tysiące mężczyzn, kobiet oraz dzieci. Wszyscy przychodzą w jednym celu, aby posłuchać słowa napisanego ręką samego Czempiona. Kierował on wiele tysięcy lat temu tymi, którzy chcieli spełnienia jego dzieła. Oddawali się mu, poświęcali czas, składali ofiary, a on w zamian za to dał im prawdę, dał im obowiązki, dał cel w życiu, znaleźli swoje powołanie, dzięki Niemu. Założył kościół wyznania Stwórcy Potężnego, przy pomocy legionów niebieskich oraz tych co uznali Jego wielkość. A ci którzy się sprzeciwili – wstrzymał na moment monolog by po chwili zakończyć wypowiedź – zapłacili stosowną cenę.
- Zginęli?
- W męczarniach – ekscytował się tym co mówił – Jest cały rozdział poświęcony temu w jednej ze Świętych Ksiąg. Chcesz się zapoznać?"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz