czwartek, 1 listopada 2012

Zakończanie dnia pierwszego


Szedł już chodnikiem, na który przed chwilą patrzył z mieszkania. Był umówiony w pewnym miejscu, o pewnej porze, z pewnym mężczyzną. Teraz wiedział jedynie gdzie i kiedy. Kierował się w celu dotarcia do punktu kontaktowego na przystanek autobusowy. Musiał wsiąść w autobus przejechać dwa przystanki, przejść przez ulicę na prostopadły przystanek, w siąść w tramwaj pojechać dziesięć przystanków do metra, a stamtąd do centrum. Na dworzec. Tam się właśnie umówił. W podziemiach dworca centralnego. Starych jak samo miasto, brudnych jak jego ciemne ulice, a popularnych jak nie jeden zabytek na świecie.
Drogę pokonał błyskawicznie. Nawet sam się zastanawiał w jaki sposób to zrobił. W końcu nie łatwo dostać się do centrum z przedmieścia takiej metropolii jak ta. Czekał już na miejscu umówionym na spotkanie z kubkiem ciepłej herbaty, kartą pamięci z zapisanymi na niej notatkami oraz z nieodłącznym atrybutem tej postaci – papierosem.
Mijający go przechodnie nie zauważali jednostki, która zatrzymała się na moment w pogoni życia. Zajęci byli swoimi sprawami. Pan ze skórzaną teczką śpieszył się by nie spóźnić się do pracy bo to mogło by skończyć się katastrofą dla całej giełdy finansowej. Pani w eleganckiej, czarnej i nieco przykrótkie spódnicy kierowała się ku wejściu na dworzec, gdzie pewnie czekał na nią szef, a może i kochanek. Pani z dzieckiem śpieszyły się na pociąg, obrączki brak. Mężczyzna w płaszczu, zatrzymał się obok pisarza i zapytał czy nie ma może przypadkiem ognia. Starszy mężczyzna też się zatrzymał – i zapytał czy nie ma może jakichś drobnych na wino. Kobieta w stanowczo wyzywającym stroju szła dumnie….
Zadzwonił telefon. Postać w skórze o z papierosem odebrała.
- Wyjdź na parking dworca centralnego, i czekaj. – rozmówca rozłączył się.
- Zapowiada się ciekawy poranek. – wypuścił dym z płuc, a niedopałek wylądował na podłodze. Przydeptał go ciężkim butem i ruszył w stronę dworca. Aby po chwili wynurzyć się na świeżym powietrzu piętro wyżej.
Pod wejście gmachu podjechał elegancki, czarny samochód. Tak czysty, i błyszczący że aż surrealistyczny, uwzględniając warunki na drogach oraz pogodę. Przyciemnione okno z tylnej części samochodu otworzyło się. W środku siedział człowiek nie wyróżniający się wiele od tych, których widział niedawno wpatrując się w przestrzeń oczekując spotkania. Postać ubrana była w dokładnie skrojony garnitur,  białą koszulę z czarnym krawatem. Na skórzanej tapicerce leżała walizka. Z perspektywy pisarza nie dało się dostrzec kierowcy, ani nawet przodu auta.
Pasażer odezwał się jako pierwszy.
- Wsiadaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz