wtorek, 20 listopada 2012

Dzień dwudziesty - 29 900


- W takim razie proszę za mną – nie przyznał, jednak przedmowa Writera nieco go poruszyła i nie protestował jego słowom – pod blokiem stoi mój samochód  pojedziemy, zapłacimy i nie zobaczy mnie pan, aż do końca miesiąca kiedy to spotkamy się w sprawie kluczy.
- Doskonale – ruszył w stronę kluczy zostawionych na komodzie nieopodal wyjścia – powiedzcie mi jeszcze tylko czemu... – spojrzał na drzwi zamknie codziennie kłódka - … te drzwi, są zamknięte.
Blokady nie było. Staruszek krzątający się jeszcze po pomieszczeniu gastronomicznym nie zwrócił uwagi na jego zaskoczenie i szybki krok w kierunku niegdyś białego pokoju.
Zatrzymał się na sekundę trzymając za starą klamkę, spoglądał pytająco na staruszka, który ignorował jego spojrzenie dopijając herbatę.
Popchnął drzwi, a przed nim znajdowało się teraz kompletnie umeblowane pomieszczenie. Naprzeciwległej ścianie duże biurko, starej daty tapczan po lewej, na środku krzesło. Naokoło sekretarzyku półeczki, szafeczki i okna na obu ścianach. Nie mógł uwierzyć, jeszcze wczoraj wchodził tutaj z Weroniką, a w pokoju nie było jednego mebla. Wszedł nieśmiałym krokiem, stąpał po woli nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje, ani w to co widzi.
Podparł się o krzesło i rzucił oczami po ścianach.
Nie potrafił wyjść poskładać tego co widzi z tym co pamięta. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz