wtorek, 20 listopada 2012

Dzień dziewiętnasty - trochę późno, lecz wczoraj mi net wariował - zbliżenie do 3/5 - 29 700

Dosypał niepośpiesznie kolejną porcję substancji pobudzającej.
W oczekiwaniu na gotowość substancji składowych, odwrócił się w stronę rozmówcy i trzymając znowuż stalowy sztuciec w dłoni i przekładając go nerwowo:
- Mogę… - zadał pytanie nieśmiało - …mogę wiedzieć, jak?
Sam nie miał pojęcia, czy interesuje go ta informacja, jednak mężczyźnie mogło zrobić się lżej na duszy, gdy porozmawia o tym z kimś z zewnątrz
- Policja twierdzi, że było to samobójstwo – odpowiedział mu niezwykle zgrabnie, bez namiętnie oraz szybko. W poprzednich słowach dało dostrzec się wahanie, teraz wyrazy płynęły niepowstrzymanie – znalazłem ją, w wannie z podciętymi rękoma. Żadnego listu, żadnych nerwowych telefonów. Nic.
- A pan? Co o tym myśli?
Odpowiedziała mu pustka. Alojzy patrzył się przed siebie z otwartymi wielkimi oczy, z obojętnymi siwymi brwiami.
Woda się zagotowała. Czajnik huczał niczym lokomotywa parowa kiedy cząsteczki parującego tlenku wodoru  uchodziły z zamkniętego obiektu. Chwycił za gorące uch i przechylił bezpośrednio nad z grubego szkła szklanką. Naczynie wypełniło się wrzątkiem unosząc papierową torebkę ku górze. Po kilku sekundach, gdy prozaik potrząsł tutką z ziołami w bezbarwną ciecz zaczęły wplatać się brązowawe elementy. Po chwili cały kufel zabarwił się jednakowo, a para unosząca się znad parzyła w dłonie. Chwycił za uchwyt i przeniósł na stół obok siedzącego staruszka, który mimo okoliczności uśmiechnął się życzliwie do pisarza.
- Wiesz co myślę? – zwrócił wzrok na rozmówcę – Wierzę im. Była naprawdę, naprawdę dobrą dziewczyną, ale miała problemy – poczekał - ze sobą. Nie mówiła o nich, ale dało się spostrzec. – patrzył się teraz w jego oczy, obaj spoglądali sobie w nie – zapytasz czemu nie zapytałem? Pytałem, wiele razy, ale nie chciała rozmawiać, a siłą jej do tego zmusić nie potrafiłem. Może to moja wina także, może nie. Któż to wie?
- Nie zadręczajmy się takimi dywagacjami. – poradził młody staremu – odeszła, i nie wróci. Musimy nauczyć się z tym żyć.
Mężczyzna wstał, wsunął krzesło, obie ręce położył na oparciu i spokojnym głosem wypowiedział:
- Spróbuj przekazać takie słowa jej rodzicom, już tu jadą. Należność za twoje mieszkanie posłuży nam za organizację transportu. Jeżeli mógłbyś… - nie dokończył
- Mógłbym, ale aktualnie nie jestem świadom gdzie znajduje się najbliższy punkt transakcji gotówkowych.
- Ależ to nie problem – z pod płaszcza wysunął się niewielki mózg elektronowy – mógłbym tylko zawczasu zdjąć z siebie odzież wierzchnią?
- Wolałbym mimo wszystko, nico bardziej tradycyjne metody – pomyślał o wyciągu transakcyjnym i długopisie – nie ufam cudom techniki.
- Nie dobrze, ponieważ są one o niebo łatwiejsze w obsłudze niż tradycyjne zastosowania. Wszystko przyśpiesza się o godziny. To nasza przyszłość – traktował staruszek.
- Przyszłość to stworzymy my, a nie pieprzone zabawki, wirtualne światy czy przyśpieszenie życia. To co tworzymy od stuleci z każdą chwilą kradnie nam coraz to więcej tego co nazywamy codziennością i istnieniem ludzkim. Za kilka set lat nic nie zostanie z uczuć, kierowania się sercem i wolności wyboru. Zaplanujemy sobie życie od narodzin do dnia zgonu – zadumał się nad kolejnymi słowami – ot co, i będziemy mieli kolejne armie bez mózgów i znów zaczniemy się bić, a potem zostanie już nic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz