czwartek, 15 listopada 2012

Dzień piętnasty - nadganiać będę w weekend - nie mam weny - 24 186


- Czy to rozumiesz? – zapytał beznamiętnie – Może zaczyna świtać ci do czego zmierzam? A może dalej chcesz czytać fragmenty swoich książek? – ujawnił intencje najścia w domu, udawania upośledzonego, biednego stworzenia, a na końcu zaprezentowania mu tego wszystkiego. Cały jego księgozbiór, wycinki z gazet, kolorowych pism, zdjęcia, fragmenty wypisane ręcznie bądź na ma maszynie do pisania. Wielka burza mózgu na trzech ścianach niewielkiej z pozoru mało istotnej rudery.
- Powiesz mi wreszcie po co ci to wszystko? – spojrzał na niego odrywając wzrok od okładki książki, gdzie widniało nazwisko „Pieczyk” – Domyślam się, co chcesz przez to powiedzieć, ale co to ma wspólnego ze mną, a na dodatek tego, co to wszystko ma wspólnego z „nami” – zadał pytanie. Zamkniętą książkę wyciągnął w jego kierunku tak by oddać mu własność.  – Mam szczerze dość twych podchodów, niedopowiedzeń, tajemniczych ksiąg. Co ja i ty mamy do siebie? – szczerze chciał to wiedzieć – poza faktem iż mieszkamy w jednym budynku.
Dodał.
Łukasz chwycił latarkę, doniósł i skierował światło ku podłodze, którą zasłaniał niewielki, stary dywanik. Brudno czerwony od kurzu, z kremowymi, przetartymi frędzelkami po obu przeciwległych stronach.
- Przesuń – powiedział poruszając światłem w celu podkreślenia, co ma na myśli.
Pisarz posłusznie jednak nie pewnie schylił się po przedmiot i delikatnie odsunął go na bok. Pod nim znajdowała się drewniana z żelaznymi elementami klapa prowadząca w dół.
Artysta spojrzał się na autystę z zapytaniem, tamten tylko skierował go do otwarcia i zejścia na dół. Nie pozostało mu zatem nic więcej jak wyciągnąć rękę po metalowy uchwyt i pociągnąć unosząc dekiel i odkrywając drogę w ciemność.
- Wskakuj – zachęcił towarzysza, jako iż jedyne co mógł zrobić poza wskoczeniem była rezygnacja i odwrót, choć wtedy pewnie straciłby możliwość dowiedzenia się skąd wie o nim tak wiele, podparł się obiema rękoma po dwóch stronach i włożył ciało w przestrzeń,  dotknął dna. Pomieszczenie miało może metr wysokości, tak samo na szerokość. Stał więc teraz nogami w podziemiu,  tułowiem jeszcze na górze.
- No i?
- Przesunąłbyś się.
Wymacał nogami, że pomieszczenie to nie sześcian, a tunel wykopany zaledwie kilka centymetrów nad poziomem ziemi, schował się więc w nim umożliwiając przewodnikowi dostanie się do środka
- Tędy. – Sam ukucnął po czym poświecił latarką przed siebie i ruszyli na czworakach  wzdłuż wykopaliska
- Mam pytanie – mówił, przekładając rękę za ręką uważając by głową nie uderzyć po raz kolejny o metalowy sufit kanału – czemu wybudowałeś tak wygodne przejście? – spytał sarkastycznie.
- A czy ty pisząc nie mogłeś dotrzymać tak prostej zasady?
- Jakiej, kurwa, znowu zasady?
Dotarli do końca tunelu, przed nimi rozpościerała się kolejna ściana. Z tego samego materiału co  całe przejście, cała ta wyprawa była dziwna, zdziwienie przekraczało już normę dnia, a ciągle zadziwiały go kolejne momenty.
Pozornie upośledzony położył się na plecach i zaczął kopać w metalową zasłonę, która po chwili odpadła z hukiem lądując na klepisku. Przed ich oczami znajdowała się przepaść w kolejny tunel.
- Trzymaj się mocno i miej głowę uniesioną, dobrze radzę – po czym zsunął się prawie pionowym luftem w dół. Pisarz podążył tropem przewodnika, zjazd był długi i niewygodny, jednak wypadli na wygodne materace ogromnej, ciekawie wyglądającej sali, której ściany były stare i zniszczenie, jednak wyposażenie robiło wrażenie. Na samym środku znajdował się ogromny, okrągły stół z dębowego drewna, we wnętrzu znajdował się ekran, w odległości kilku metrów od centrum znajdowały się grube filary tworzące kwadrat. Dalej na przestrzeni wnętrza poustawiane znajdowały się biurka pracownicze z tonami papieru, komputerami i drukarkami. Teraz stały puste, jak i całe wnętrze.
- Tutaj – wstał z materaca - Pisarzyno dowiesz się, o co w tym wszystkim chodzi.
-  Już się nie mogę doczekać – odparł rozglądając się i krocząc ku centralnemu punktowi pomieszczenia - 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz