- Czy to rozumiesz? – zapytał beznamiętnie –
Może zaczyna świtać ci do czego zmierzam? A może dalej chcesz czytać fragmenty
swoich książek? – ujawnił intencje najścia w domu, udawania upośledzonego,
biednego stworzenia, a na końcu zaprezentowania mu tego wszystkiego. Cały jego
księgozbiór, wycinki z gazet, kolorowych pism, zdjęcia, fragmenty wypisane
ręcznie bądź na ma maszynie do pisania. Wielka burza mózgu na trzech ścianach
niewielkiej z pozoru mało istotnej rudery.
- Powiesz mi wreszcie po co ci to wszystko? –
spojrzał na niego odrywając wzrok od okładki książki, gdzie widniało nazwisko
„Pieczyk” – Domyślam się, co chcesz przez to powiedzieć, ale co to ma wspólnego
ze mną, a na dodatek tego, co to wszystko ma wspólnego z „nami” – zadał
pytanie. Zamkniętą książkę wyciągnął w jego kierunku tak by oddać mu
własność. – Mam szczerze dość twych
podchodów, niedopowiedzeń, tajemniczych ksiąg. Co ja i ty mamy do siebie? –
szczerze chciał to wiedzieć – poza faktem iż mieszkamy w jednym budynku.
Dodał.
Łukasz chwycił latarkę, doniósł i skierował
światło ku podłodze, którą zasłaniał niewielki, stary dywanik. Brudno czerwony
od kurzu, z kremowymi, przetartymi frędzelkami po obu przeciwległych stronach.
- Przesuń – powiedział poruszając światłem w
celu podkreślenia, co ma na myśli.
Pisarz posłusznie jednak nie pewnie schylił
się po przedmiot i delikatnie odsunął go na bok. Pod nim znajdowała się
drewniana z żelaznymi elementami klapa prowadząca w dół.
Artysta spojrzał się na autystę z zapytaniem,
tamten tylko skierował go do otwarcia i zejścia na dół. Nie pozostało mu zatem
nic więcej jak wyciągnąć rękę po metalowy uchwyt i pociągnąć unosząc dekiel i
odkrywając drogę w ciemność.
- Wskakuj – zachęcił towarzysza, jako iż
jedyne co mógł zrobić poza wskoczeniem była rezygnacja i odwrót, choć wtedy
pewnie straciłby możliwość dowiedzenia się skąd wie o nim tak wiele, podparł
się obiema rękoma po dwóch stronach i włożył ciało w przestrzeń, dotknął dna. Pomieszczenie miało może metr
wysokości, tak samo na szerokość. Stał więc teraz nogami w podziemiu, tułowiem jeszcze na górze.
- No i?
- Przesunąłbyś się.
Wymacał nogami, że pomieszczenie to nie
sześcian, a tunel wykopany zaledwie kilka centymetrów nad poziomem ziemi,
schował się więc w nim umożliwiając przewodnikowi dostanie się do środka
- Tędy. – Sam ukucnął po czym poświecił
latarką przed siebie i ruszyli na czworakach
wzdłuż wykopaliska
- Mam pytanie – mówił, przekładając rękę za
ręką uważając by głową nie uderzyć po raz kolejny o metalowy sufit kanału –
czemu wybudowałeś tak wygodne przejście? – spytał sarkastycznie.
- A czy ty pisząc nie mogłeś dotrzymać tak
prostej zasady?
- Jakiej, kurwa, znowu zasady?
Dotarli do końca tunelu, przed nimi
rozpościerała się kolejna ściana. Z tego samego materiału co całe przejście, cała ta wyprawa była dziwna,
zdziwienie przekraczało już normę dnia, a ciągle zadziwiały go kolejne momenty.
Pozornie upośledzony położył się na plecach i
zaczął kopać w metalową zasłonę, która po chwili odpadła z hukiem lądując na klepisku.
Przed ich oczami znajdowała się przepaść w kolejny tunel.
- Trzymaj się mocno i miej głowę uniesioną,
dobrze radzę – po czym zsunął się prawie pionowym luftem w dół. Pisarz podążył
tropem przewodnika, zjazd był długi i niewygodny, jednak wypadli na wygodne
materace ogromnej, ciekawie wyglądającej sali, której ściany były stare i zniszczenie,
jednak wyposażenie robiło wrażenie. Na samym środku znajdował się ogromny,
okrągły stół z dębowego drewna, we wnętrzu znajdował się ekran, w odległości
kilku metrów od centrum znajdowały się grube filary tworzące kwadrat. Dalej na
przestrzeni wnętrza poustawiane znajdowały się biurka pracownicze z tonami
papieru, komputerami i drukarkami. Teraz stały puste, jak i całe wnętrze.
- Tutaj – wstał z materaca - Pisarzyno
dowiesz się, o co w tym wszystkim chodzi.
- Już
się nie mogę doczekać – odparł rozglądając się i krocząc ku centralnemu
punktowi pomieszczenia -
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz