wtorek, 25 grudnia 2012

XII – Fikcja /


XII – Fikcja /



 W oczekiwaniu na zamówione jedzenie postanowił wrócić do pisania o przygodach pułkownika Sokołowa schwytanego przez obrońców ziem Polskich, które Nowa Rosja zaplanował zająć na nowo…
**
- Wstajemy panie pułkowniku Ścierwo – napluł mu na twarz jakiś szeroki człowiek ubrany na zielono z nożem przy pasie.
Mięśnie pułkownika nie pozwalały mu na żadne gwałtowne ruchy. Mimo iż spał przez ostatnie siedem godzin i psychicznie był w pełni świadom to jednak jego ciało nie nadążało za trzeźwością i sprawnością ducha.
- Wstawaj, mówię! – złapał go za szyję i postawił.
Sokołow zdecydował się na wykorzystanie siły woli do zapanowania nad organizmem.
Zdecydował się na atak. Zebrał to co zostało na kilka szybkich ruchów. Wiedział, że jedyne co może zrobić to dostać i wykorzystać uzbrojenie przeciwnika.
Odczekał chwilę po czym zaatakował rękę uwalniając się z uścisku, stanął twardo na nogach i godząc w genitalia hardego mężczyznę wyrwał mu nóż i wbił w nachyloną ku niemu głowę.
Purpura trysnęła.
Trup opadł ciężko na podłogę, a z rozdartej czaszki wylewała się ciemno czerwona krew.
Pułkownik stał na obu, miękkich, nogach próbując utrzymać równowagę, całkowicie goły. Nie stać go było na włożenie wysiłku w przebranie się w ubranie trupa. Chwycił nóż i ciężko, ślamazarnie ruszyły do kolejnego pomieszczenia. Zastanawiał go fakt iż nikt nie przybył po odgłosach walki.
Zważając na przeczucie zajrzał za framugę i dobrze, za ścianą czekał na niego uzbrojony w karabin maszynowy osobnik niewiele różniący się od zabitego.
Nie miał możliwości manewru, jedyna droga prowadziła przez drzwi, a za nimi znajdował się wrogi, dobrze przygotowany przeciwnik.
Przez ściany się nie przedostanie, a wyjście drzwiami to samobójstwo.
Mimo wszystko musiał spróbować.
Chwycił leżącego osobnika, postawił go na nogi i używając jako tarczy wysunął się do następnego pokoju z przygotowanym nożem bojowym do rzutu.
Wychylił tarczę, lecz strzały nie padły, tak samo gdy stał już na środku podłużnego pomieszczenia. między oboma żywymi stał trup, ani jeden, ani drugi nie zaczęli strzelać. Sokołow postanowił na to iść plecami za pierwszy, lepszy zakręt w celu ucieczki.
Szedł trzymając zwłoki w jednej ręce a nóż w drugiej, tak na wszelki wypadek. Na prostopadły korytarz natrafił po chwili. Położył pod ścianą trupa i jak najszybciej potrafił biegł w stronę drzwi naprzeciw niemu trzymając na wszelaki wypadek nóż w gotowości. Tunel ciągnął się niesamowicie, a żołnierzowi zaczynało robić się słabo. Czuł, że słabnie i nawet jego siła umysłu nie powstrzyma go przed upadkiem, jednak dopóki biegł i myślał, dopóty miał małą szansę na ucieczkę.
Drzwi na samym końcu przejścia stały otworem. Przebiegł przez nie i zatrzasnął.
Dotarł do kolejnego pomieszczenia bez okien oraz innych wyjść.  Nie pozostało mu nic innego jak czekać na przybycie bezmózgiego bojownika i obezwładnienie go zabierając uzbrojenie oraz jakieś odzienie… Bieganie jak Adam po Edenie nie wchodziło w zakres jego ulubione zajęcia.
Zamek zabrzmiał po chwili, lecz wejście nie uchyliło się. Mechanizm zawarczał. Zamknęli go… Został zamknięty… Znów był uwięziony…
Tym razem miał nóż. Co mu jednak po nożu gdy do pokoju wejdzie dziesięciu uzbrojonych przeciwników, a on ledwo ruszał palcem. Nie podda się, wolał tam zginąć niż powiedzieć o czymkolwiek.
Światło przez niego zapalone kilka chwil temu zgasło…
-  Блять… - zaklął po cichu pogrążony w ciemnościach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz