czwartek, 8 listopada 2012

Dzień ósmy - dzisiaj po troszeczku - 14 975


Piątek, godzina 9.22. Dopiero co spojrzał na zegarek wiszący na ścianie w pokoju. Postanowił, że złoży wizytę lokatorce znajdującej się nad nim – Weronice. Chciał zapytać się o kilka ciekawych faktów, w tym drogę do sklepu. Ubrał buty, chwycił klucze i wyszedł. Zamknął drzwi na zamek, by przypadkowy osobnik nie dostał się do środka pod jego nieobecność.
Ruszył spokojnym krokiem najpierw przed siebie ku ścianie, potem na prawo po schodach, po czym zakręcił by znów wejść wyżej. Obrócił się na końcu w lewo. Znajdował się teraz centralnie naprzeciwko mieszkania, w którym miała znajdować się kelnerka, a zarazem bratowa Alojzego Dionizego von Bielucha. Przyłożył ucho do drzwi. Poczekał sekund kilka, by stwierdzić czy jest ktoś w domu, nic nie słyszał. Pewnie jest w pracy, no trudno, przyjdę później – pomyślał, jednak iż przebył taką podróż, aby dotrzeć do tym drzwi, postanowił jednak zaryzykować i zadzwonić.
Nacisnął niewielki, okrągły, błyszczący przycisk na prawo od wejścia i czekał. Czekał i krążył wyobraźnią po korytarzu. Myślał co powie kiedy wrota się otworzą. Jak zareaguje na jego obecność. Odczuł zmęczenie, potwornie wielkie zmęczenie. Nogi zaczęły się pod nim giąć, on sam nie wiedział za bardzo co się dzieje. Przed godziną wstał, a tu osłabienie. Podparł się ręką o futrynę.
Zadzwonił raz jeszcze.
I jeszcze.
I jeszcze raz.
Nic. Nikt nie odpowiedział, a jednak, pomyślał. W końcu jest godzina w pół do dziesiątej czego mógł się spodziewać od osoby pracujące, w dodatku jako kelnerka.
Odwrócił się, przeszedł w jedną i w drugą stronę, spojrzał w zachmurzone niebo.
Koniec.
Powiedział sobie i zaczął schodzić w dół. Tak samo spokojnie i błogo jak zbliżał się do niej. Na pół piętrze znajdując się usłyszał skrzekliwe przesuwanie się zamka w drzwiach i skrzypiące drzwi. Ktoś wyszedł na klatkę. Nie chciał teraz tam wracać się i sprawdzać kto to.
- Kurwa… - usłyszał kobiecy głos.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz