niedziela, 4 listopada 2012

Czwarty dzień pisania powieści - Krótko i dziwnie - 6981

Teraz czekał już tylko na telefon od gospodarza budynku , do którego miał się wprowadzić na okres bliżej nie określony.
Postanowił nie tracić czasu i pozwiedzać na własną rękę. Wrócił na przystanek, gdzie poznał Alojzego. Popatrzył na harmonogram autobusów, przejechał palcem po rozkładzie jazdy, po czym po chwili stuknął na wysokości pojazdu numer 69, spoczął raz jeszcze na ławeczce i czekał. Czekał.
Coraz to kolejne samochody przecinały mu drogę zasłaniając bilbord po przeciwnej stronie szerokiej ulicy. Słońce powolutku mknęło po niebie ku zachodowi, ludzie przychodzili i odchodzili. Autobusy podjeżdżały i odjeżdżały, a autobusu ani widu ani słychu.
Z transu wyrwał go dzwonek telefonu.
Doskonale, nasza generacja odczuje silny ból metafizyczny. Jakie to proste i głębokie zarazem. Czuję…. Czuję… spadam.
Znalazłem się w bieli, jestem biały i tło jest białe. Moje buty są białe, i stół też jest biały.
Czy ja zwariowałem, a może tylko przesadziłem z kakałem na noc? Ale ja nie piję kakała, zwłaszcza na noc, w szczególności w środku tygodnia. Chciałbym, aby była już sobota. Napiłbym si ę kakała.
Czemu mówię o kakale? Odbija mi? Może zwariowałem? A może to świat zwariował? Tak. To na pewno świat. Świat mi zawirował. Muszę iść. Iść do domu. Muszę iść do domu i pisać. Muszę iść do domu i pisać słowa. Muszę iść do nowego domu i pisać słowa historii. Muszę iść do do…
- Stary, telefon ci cały czas dzwoni. – odezwał się młody chłopak ze słuchawkami na szyi. Ubrany w kremowo sraczkowate spodnie, czarny wełniany płaszcz, czapkę w paski z wystawioną grzywką, którą nerwowo zarzucał wpatrując się w ekran telefonu.
Mistrz słowa w zwolnionym tempie ruszył ręką w kierunku kieszeni, z której dochodził sygnał. Ręce miał jak z waty, przed oczami widział gwiazdki, zamroczyło go. Złapał za aparat i wyjął, zobaczył nieznany numer. Ucieszył się tym iż to prawdopodobnie nowe lokum. Marzył teraz żeby pójść spać. Zapomnieć o…
ZŁO – słowo zabrzmiało mu nagle w głowie.
… świecie. Znów zapomniał o dzwoniącym telefonie.
Chciał do domu. Chciał poczuć to czego dawno nie czuł.
Zatęsknił.
Za kim? Za czym?
O co mu chodziło?
Czy miało to związek z przypadkowo, a może nie przypadkowo spotkaną dawną miłością…
Stara miłość nie rdzewieje
… sam nie miał pojęcia, chciał  tylko spokoju. Tylko i wyłącznie spokoju… spokoju w pokoju, pokoju w spokoju…
- Ej! – pyknął małolat– odbierz ten telefon, albo wyłącz ten dźwięk, skąd się urwałeś?
- Stul pysk, gówniarzu – Powiedział sięgając po telefon i patrząc na ten sam bilbord co jakiś czas temu – Halo?
- Panie Writer. Jestem gotowa oddać w pańskie ręce mieszkanie od zaraz.
- Weronika? – zdziwił się, iż gospodarzem domu była właśnie ona. To mogłoby mieć negatywny wydźwięk w późniejszym terminie.
- Zgadza się Panie Writer. Kiedy mógłby pan do nas dotrzeć? – pełna profesjonalizmu zapytała.
- Nawet nie wiem gdzie mam przyjechać – Pierwsze. Był zdziwione telefonem od Weroniki, tak samo jak niespodziewaną stratą kontroli nad umysłem. Drugie. Rozdrażnił go siedzący już cicho bez słowa, jeszcze bardziej zdenerwowany chłopak. Trzecie. Robiło się coraz później i ciemniej. Czwarte. Wciąż nie ruszył się  z pod dworca dalej niż na sto metrów.
- Mogę zamówić panu taksówkę bezpośrednio pod klatkę, na pański koszt – sam pisarz był pod wrażeniem jej opanowania i profesjonalizmu, naprawdę się zmieniła. – potrzebuję wiedzieć jedynie gdzie znajduję się pan w tym momencie.
- Jestem na przystanku autobusowym przed głównym wejściem do gmachu dworca kolejowego. – odpowiedział przyglądając się bezczelnie młodszemu od siebie o jakąś połowę człowiekowi
- Doskonale. Taksówka jest już w drodze. Do zobaczenia niebawem, - to nie był koniec wypowiedzi, ostatnie dwa słowa wypowiedziała nieco inaczej. Ściszyła głos, zmodulowała go na bardzo romantyczny i pociągający, po czym niemalże wyszeptała – Kotku.
Po czym sygnał się urwał…
Zostawiła pisarza z nowymi myślami czekającego na przystanku na samochód. Już nie pojedzie sobie nieszczęsnym autobusem numer 69.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz