Stał teraz przed wyborem. Wrócić
się i wyjaśnić zajście, albo stchórzyć oraz iść i szukać w miasto na własną
kieszeń.
- Weronika!! – krzyknął słysząc
na nowo nie naoliwione drzwi. Biegł teraz niezgrabnie ku niej.
Dziewczyna zdziwiona wołaniem
uchyliła drzwi i wysunęła ciało owinięte ręcznikiem między dom, klatkę.
- Przepraszam, że przeszkadzam,
ale chciałem zapytać o kilka spraw związanych z mieszkaniem. – Popatrzyła na
niego, potem na ściany, zwróciła uwagę na malutki krzyż harcerski przyczepiony
na kurtce. Uśmiechnęła się lekko.
- Tak, wejdź proszę – okazała się
stanowczo zbyt miła.
Gdy minęli próg kwatery, kobieta
pokierowała go na krzesło w dużym pokoju. Całe mieszkanie było ogromne zważając
na fakt iż mieszkała sama. W drodze do dużego pokoju zdążył zauważyć jedynie
uchyloną łazienkę oraz kuchnię. Bowiem rozkład lokalu był następujący:
Od drzwi. Pierwsze pomieszczenie
na lewo to kuchnia. Wykończona w stylu klasycznym z odrobiną starości. Ciemnobrązowa
sklejka otaczająca meble, szafki nad blatem. Starszawa kuchenka gazowa z
piecykiem oraz jednokomorowy zlew. Przy ścianie od strony okna wysoka lodówka.
Dokładnie taka sama jak u niego. Na prawo od wejścia pomieszczenie zamknięte.
Kolejne pomieszczenie to wydawałby się sypialnią,
na wprost niego łazienka, a drugie drzwi po lewo to właśnie pokój dzienny.
Najbardziej zastanawiał go fakt, jak na takiej samej powierzchni jak jego lokum
zmieszczono takie monstrum jak to, w jaki sposób zostało to zbudowane.
Rozgościł się w salonie,
wpatrując się w ruchy prawie nagiej piękności, zmierzającej do sypialni by wdziać coś na siebie nim zaczną konwersacje
- Daj mi tylko chwilkę –
powiedziała łapiąc za ręcznik i zaczynając chód ku przeciwległym drzwiom –
tylko się ubiorę – nie musisz, pomyślał
sobie uśmiechając się krzywo.
Spojrzała na niego spod oka,
jakby chciała mu oświadczyć „domyślam się”.
Uśmiechnął się na to podwójnie. Zniknęła
w drzwiach naprzeciwko. Jednak nie zamknęła ich, chciała wywołać u niego pożądanie,
a może zazdrość? Kto wie? Tylko ten,
który zrozumiał ród kobiecy.
Pokój gdzie się znajdował był
spory, nieco większy od jego sypialni. Z dużym naściennym telewizorem oraz
regałami po bokach, na których umieszczono
dwa głośnik. Pod odbiornikiem umieszczono podłużną półkę stojącą na podłodze, w jej wnętrzu
odtwarzacz płyt, dekoder satelitarny i najprawdopodobniej router.
Na ścianie wisiał stary obraz
przypominający mu ten ze swojego pierwszego mieszkania. Duży zimowy pejzaż
starej Stolicy. Z okna widniała główniejsza ulica, z której to przyjechał
taksówką pierwszego dnia. Poznawał sklep metaliczny znajdujący się po drugiej
stronie. Samochody przejeżdżały rzadko, a jeden pas jezdni z każdej ze stron
obstawiony był zaparkowanymi pojazdami. Na chodnikach wielu było przechodniów
mimo godzin pracy i dnia roboczego.
Z niedomkniętego pomieszczenia
przez niewielki otwór odwrócona do niego plecami stała naga Weronika, zrobiła
to celowo?, Kształtne biodra i talia.
Zza drzwi wystał lewy pośladek, dało się dostrzec te same niedoskonałości co
gdy spotykali się za młodu – delikatne, punktowe zaczerwienienia na górnej
części ud. Zawsze domyślał się, że to był powód jej wstydliwości przy
pokazywaniu nóg, czy też chodzeniu w bieliźnie, lecz nigdy nie miał odwagi
zapytać oto, mimo tak długiej i dojrzałej znajomości.
Nałożyła na siebie czarny
koronkowy stanik, czarne figi od kompletu. Odwróciła się w stronę podglądacza,
pokiwała głową negując i zamknęła pokój. Momentalnie po tym wyszła w zwiewnej,
ciemnej koszuli oraz jasnych, luźnych spodniach.
Usiadła przy stole, wyjęła paczkę
cienkich papierosów na stół wraz z zapalniczką, tą samą co w restauracji i
otworzyła usta:
10.10
- Tak więc w czym rzecz?
- Mam pytanie dotyczące kilku
istotnych dla mnie szczegółów.
- Słucham uważnie. – rozłożyła ręce
i wpatrywała się w jego czyste oczy.
Wyciągnął dłoń zaciśniętą w pięść
powoli na stół i zaczął wymieniać
- Pierwsze, łatwe: gdzie jest
najbliższy sklep spożywczy? – wyciągnął kciuk – Drugie, nieco trudniejsze:
gdzie i co mogę tu znaleźć w obrębie dwudziestu minut piechotą – wyprostował
palec wskazujący – Trzecie, trudne: kto mieszka na piętrze drugim, pod czwórką?
– środkowy palec także opuścił pięść.
Kobieta zakłopotała się na
pytanie trzecie. Spojrzała ma dłoń z trzema wystawionymi palcami i wydukała:
- To tak… Sklep znajdziesz idąc
na prawo od wyjścia z budynku, dwieście metrów maksimum – nie długo zajęło jej
zapomnienie o trosce – drugie… coś ciekawego. Przyjdź do mnie o 11 to ci
powiem, muszę pomyśleć, a trzecie… -
zatrzymała się – to długa historia, mogę ją skrócić, ale osoba taka jak ty, na
pewno będzie chciała ją usłyszeć w całości, dlatego zaproponuje spotkanie,
łamiąc moją główną zasadę.
- Czyli?
Liczyła,
że o to właśnie zapytam. Dałem się złapać jak ptaszek w klatkę
- O niespotykaniu się z byłymi –
powiedziała to tak beznamiętnie, że aż jego, po tylu latach, po tylu
przeżyciach coś zabolało, coś na nowo pękło.
- To kiedy mam przyjść na dłuższą
pogawędkę?
- O jedenastej. Dziś mam wolne. –
odpowiedziała nie patrząc na niego a zapalając damskiego papieroska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz