Siedział i kontemplował wpatrując się na unoszącą się opary z czajnika. Zamyślił się...
*
Para zamieniła się w dym, obok niego świstało coś na około, ziemia wybuchała
mu pod nogami.
Biegł.
Rozejrzał się łapczywie na boki. Znajdował się na środku jakiegoś pola, z
rzadka porastającego drzewami. Ubrany w mundur wojskowy z karabinem w ręku,
biegł. Bo widział co mogłoby oznaczać zatrzymanie się.
O leżący na jego drodze niewielki kamień zahaczył wysokim ciężkim obuwiem,
padł na glebę brudząc siebie i mundur, był tak zdezorientowany, że nie miał
pojęcia co się dzieję, jeszcze przed sekundą siedział na na krześle szczęśliwy,
teraz ucieka przed śmiercią.
Koncentracja.
Przeczołgał się w pobliże niewielkiej brzózki i odetchnął. Za prędko, obok
niego przeleciała kula. Krew krążyła w jego żyłach jak nigdy przedtem, odwrócił się...
Nie potrzebnie.
Został trafiony. Prosto w serce. Z niedowierzaniem padł na mokrą od
deszczów glebę i konał, odczuwał chłód, przeraźliwie zimny chłód Zaczynało brakować mu tchu, serce biło coraz wolniej. Słabł, przed oczyma czerniało, z
oddali widział uciekających w popłochu ludzi ubranych tak jak on.
Usnął.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz