środa, 7 listopada 2012

Dzień siódmy - szybko leci... za szybko - Pustka - Czystka - 11 785

Szli właśnie chodnikiem małej parkowej uliczki. Otoczonej z obu stron równo posadzonymi drzewami. Dziś pokryte były śniegiem bieląc najbliższą okolicę za każdym dmuchnięciem wiatru.
Łukasz wciąż patrzył w dal. Widział już tylko dwa malusieńkie kształty w dali kroczące alejkami tutejszego parku. Wielki nie był. Kilka uliczek, trochę drzewek, trochę…
- Przepraszam panią, ale będę musiał już iść do domu. Nie wyrabiam się ostatnio z pisaniem, a jeszcze bardzo dużo przede mną.
Kobieta nie odpowiedziała nic. Uznał to jako definitywne pożegnanie, nie czekając wiec dłużej skierował krok wprost na budynek, z którego przyszedł.
W mieszkaniu najbardziej wysuniętym na trzecim piętrze, siedział człowiek. Czytał. Czytał i myślał. Czytał i myślał co będzie dalej…
**
Dostanie i zajęcie posterunku okazało się nie takie oczywiste jak było w planach, bowiem już na samym rogu ulicy otaczającej budowlę natknęliśmy się na tuzin dobrze uzbrojonych strażników. Już wtedy dało się dostrzec jakąś anormalność tego w działaniu  milicji, ale nie mogliśmy zawrócić bowiem w tym samym czasie trwał już szturm na kwaterę główną.
Tak więc, nie zwracając uwagi na przeciwności, ruszyliśmy przed siebie. Zmieniliśmy plan działania.
Dwóch naszych snajperów miało zostać wykorzystanych już teraz. Ustawiłem ich na dachach pobliskich budynków i rozkazałem na sygnał wyeliminować jak najwięcej strażników zostając przy tym w ukryciu. Prawie w tym samym czasie wkraczaliśmy my, czyli cała reszta oddziału. Mieliśmy za zadanie rozprawić się i pojmać co poniektórych w sprawie przesłuchania oraz dowiedzenia się co jest nie tak.
Polaki byli tak zdezorientowani, że większych problemów nie mieliśmy ze zdjęciem całego posterunku znajdującego się na zewnątrz, jednak byli tak zawzięci i każdy niedobity jak na sygnał sam pozbawiał się życia, jakby zostali przeszkoleni w takich działaniach. Na nasze szczęście nikt z samobójców nie miał, albo nie użył granatu, bo to mogłoby się skoczyć dla nas tragedią. Co ja wtedy czułem..?
Nic nie czułem. Na polu bitwy się nie czuje, to źle skutkuje w przyszłości – najbardziej dla ciebie samego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz